
Przyczepa ta od nowości należała do pana, który ma działkę w wiosce obok mojej. Odsprzedał ją (że przyczepę, nie działkę

Tutaj stan po przyciągnięciu i porządkach, jeszcze przed myciem. Sądząc po śmieciach ze środka, mogła nie być otwierana od jakichś 12 lat.





Wnętrze wydawało się prawie w porządku, nowa ładna remontówka (wklejona tylko tam, gdzie ją widać



Daszek mocno sfatygowany, w zestawie niestety nie było jakichkolwiek podnośników. Są za to siatkowe półki! To chyba mój ulubiony element wyposażenia.
W międzyczasie znalazł się jakiś ''kuzyn'' chętny kupić ją za tysiąc. Przeanalizowałam jej stan i trochę zwątpiłam. Kilka razy wysuwałam kontrofertę, ale zawsze kończyło się na ''hehehehe, a po co ci?''. Zrobiło mi się zwyczajnie przykro, że przyczepa z taką historią skończy jako jakiś gołębnik czy z braku pomysłu znów stanie pod drzewem i wrośnie w ziemię. Już wszystko wydawało się stracone, już nawet pogodziłam z rozłąką... Już rozglądałam się za innymi! Aż we wspomnianym dniu moich urodzin facet mamy zaczepił mnie i zapytał ''to co, chcecie tę przyczepę, czy mam ją wyprowadzić?''. Zatkało mnie, odruchowo kiwnęłam głową. Zostały mi wręczone kluczyki i dowód.
Dowód jeszcze różowy, bo przyczepa ciągle ''stoi'' na tamtego pana (mojemu darczyńcy nie chciało się wydawać pieniędzy na przerejestrowanie). Konieczne będzie spisanie umowy pomiędzy mną, a tamtym człowiekiem. Problem w tym, że podobno uparł się on, że to ma być przyczepa Andrzeja i koniec! Proponowałam partnerowi mamy (wspomnianemu Andrzejowi), że zapłacę za 2 przerejestrowania (z pana na niego i z niego na mnie), ale on chyba strasznie się wzbrania przed wzięciem ode mnie jakichkolwiek pieniędzy... Czy znacie jakiś sposób, w który można to obejść? Kolejna kwestia to ''prostowanie papierów''- jak niejednej osobie tutaj i mi nie zgadzają się dane z dowodu z tymi z tabliczki (rozwinę to w odpowiednim temacie).
Dobra, a teraz będzie krótko - poszłam dziś odśnieżyć budkę i sprawdzić jej ogólny stan. Zima jej nie służy i zaczyna wyglądać coraz gorzej. Przy okazji zrobiłam jej całą sesję:


Nie wiem czy dobrze to widać, ale to jest dość głębokie pęknięcie (możliwe, że na wylot), zaklajstrowane czymś dziwnym, a ten ciemniejszy czworokąt w środkowym przetłoczeniu (?) wygląda na kawałek blaszki.
Ponadto pan, który był u mnie po szafę zwrócił mi uwagę, że mam wygięte drzwi i zapytał, czy mi to nie przeszkadza.

(dobra Bułka pomaga mi fotografować

Żadne znane mi do tej pory pajączki itp. ''niedoskonałości'' nie powiększyły się. Z nowości mamy natomiast to:
na drzwiach

okolice styku prawej ściany z przednią

Dłoń dla skali (przepraszam za brudne paznokcie - ciężko pracowałam). To nie są zwykłe czarne plamki, tylko wgłębienia, coś jak robota korników- gigantów czy dzięcioła. Żarty, żarciki... Podejrzewam, że laminat ma zwyczajnie dość tego życia.
Koniecznie muszę też zaadresować kwestię tych okien (fuj):
''kuchenne''


boczne - nie tak źle. Lewe ciekło, ale udało się to doraźnie zatamować dwustronną taśmą


Coś tu żyje.

I to nieszczęsne ''sypialne'':


oraz widok od środka - przed zimą ciekło raczej tylko z łączeń uszczelek, teraz płynie ciurkiem po ścianie...


Chrrrrupiąca podłoga (latem efekt był lepszy, teraz zrobiła się mniej elastyczna).

Z powodu panujących warunków nie udało mi się zrobić dobrych zdjęć ramy i podpór. Mogę zaprezentować jedynie to:

Czy to koło było wymieniane? Wygląda podejrzanie dobrze i nie pasuje kolorem do reszty (tj. nie jest skorodowane

To chyba wszystko, co miałam do pokazania. Powiedzcie mi szczerze - czy jest dla niej jakakolwiek nadzieja? Czy opłaca się wkładać w to pieniądze? Tak, czytałam ten wątek o opłacalności

I chyba najważniejsza rzecz- czy jest ktoś, kto byłby gotów mi pomóc (również w prawdziwym świecie)? Honorarium do uzgodnienia.
PS: przestudiowałam całe to forum, znam Wasze nicki i wiem, skąd jesteście

PPS: dzięki za przyjęcie
