W niedzielę miałem kilka chwilek na dłubnięcie kilku kolejnych spraw przy przyczepce. 
Podczas ostatniego wypadu okazało się że passat ma jednak hak niżej astra i podczas przejazdu w poprzek kolein drogi gruntowej  zahaczyłem kółkiem manewrowym i tym samym urwałem nakrętkę która trzyma śrubę jarzma. 

Spawacz ze mnie żaden a do nakrętki w ogóle nie ma dostępu więc po dwóch godzinach walki żeby odciąć zerwaną nakrętkę i wyszlifować poprzedni spraw udało mi się przysmarkać nową. Jak na razie się trzyma. 
Potem przyszła pora na mój ulubiony fetysz czyli wiercenie dziur w skorupie:D
Nie mogąc powstrzymać swojego popędu do kaleczenia skorupy walnąłem sobie jeden otworek przez podłogę w łazience;). 

Ale żeby to tak głupio nie wyglądało jak po prostu dziura w przyczepie to zapchałem to brodzikiem i odpływem wody od niego. 


Jednak moje żądze nie zostały zaspokojone do końca to trzasnąłem sobie jeszcze dwa otworki w blacie;).

Jeden musiałem zrobić jako że kiedyś rąbnąłem się i nawierciłem nie w tym miejscu co trzeba więc go powiększyłem i będzie służył jako dodatkowe ujście ciepłego powietrza zza lodówki. 

A drugim będzie wychodził wąż do kuchenki.
Potem zacząłem jeszcze kombinować z konstrukcją podestu do kibelka. Będzie na bazie płyty osb i sklejki.
Całość będzie obita linoleum. 


Sam blat jest lekko pochyły w stronę brodzika żeby jak coś się chlapnie z prysznica to żeby ściekało do brodzika. 
Na linoleum przy ścianach będą plastikowe kątowniki żeby też nie wciekało nic między dechę a ścianę. 
Zastanawiam się jeszcze na przyklejeniem jakiś uszczelek żeby dolegały między blatem a ścianą... ale to zobaczymy. 
Ściany wucecika też będą wyklejone linoleum. 
Sam blat awaryjnie będzie można otworzyć ponieważ znajdują się pod nim kable, złączki i samo mocowanie brodzika. 

Kolejną sprawą jaka powodowała u mnie wzrost ciśnienia to idiotyczne rozwiązanie pręta regulacji temperatury w trumaticu. 
Działało to na zasadzie spłaszczonej końcówki wciskanej w szczelinę trzpienia od zaworu. 
Powodowało to że np. przed snem  sobie chciałem  piecyk podkręcić, obracałem gałeczkę i jakoś odruchowo lekko podnosiłem ją do góry żeby sprawdzić czy się nie zacięła w pozycji odpalania. Wtedy nie działa zabezpieczenie przed zdmuchnięciem płomienia. 
Niestety zazwyczaj powodowało to to że pręt wypadał z trzpienia i wpadał do środka obudowy pieca. Dodam że zimą to zazwyczaj gorącej obudowy. 
Więc wtedy konieczność wyjścia na zimno żeby zakręcić dodatkowy zawór w kufrze powodował u mnie wybuch radości na czym cierpiała sama obudowa pieca przybierając coraz bardziej jak by uśmiechnięty kształt;). 
Jednak ostatnio jak mówi Ferdek Kiepski - pałka się przegła i się franca doigrała. 

Zeszlifowałem i sklepałem pręt żeby wszedł jak najgłębiej w szczelinę trzpienia i wszystko na raz przewierciłem. 


Na koniec przełożyłem zawleczkę i gitara;).
Trzeba się śpieszyć z robotą bo kolejne wyjazdy w planie a tu jak widać...