Remont u VVarriora na 132 ... fajerki...
: wtorek, 22 lis 2016, 01:35
A było to tak...
W zasadzie większość normalnych ludzi nie pracuje w niedzielę więc i ja po przebudzance w niedzielny poranek odpalam FKN i co widzę? N132 i to w Warszawie...
W tym momencie spokojna przebudzanka się zakończyła. Od razu spocone ręce, załzawione oczy, przyspieszony oddech, szczypanie włosów i swędzenie paznokci.
Niekontrolowane skurcze i tiki w palcach ciągle trykają ekran telefonu w miejscu w którym akurat w serwisie który sprzedaje miliony różnych bardziej potrzebnych rzeczy do życia to nerwotik dociska "zadzwoń do sprzedającego".
Ania krząta się gdzieś po domu, z kuchni dochodzi aromat kawy a ja nie mogę wyjść z ataku, nie mogę się ruszyć i pomimo że rogówka w oczach od wytrzeszczu który zdawał się rozdzierać czoło dawno już wyschła ja ciągle wgapiałem się w przybyłą z nie wiadomo skąd ofertę.
Wtedy okazało się że praca w niedzielę jest jednak darem losu...
Ekran telefonu zaczął przybierać jak by metamorfozę z widoku N132 na jakieś niezrozumiałe dla mnie napisy typu "Połączenie przychodzące" i jakieś imię...
AAAaaaa to moja ukochana praca dzwoni! No tak dzisiaj koncert i w zasadzie powinienem już tam być... powinienem już tam być... powinienem?!!!
Czar prysł ! Panika, bieganie, poparzona od gorącej kawy gęba, boląca noga od zakładania jednak lewego buta na prawą nogę, kąpiel w ubraniu żeby było szybciej i już stawiam się po chwili z jeszcze parującą dynią w gotowości na próbę artystów przed koncertem.
Artyści jednak zacni, skład wymagający a tu w głowie galareta z żelkotu i żywicy z dodatkiem zamarzniętego butanu....N132...Warszawa...
90 minut próby i ustawiania, chyba to mamy.. 30 minut do koncertu... nic... luzik... Trzeba się skupić. No to zerknę sobie na OLXa...
Jeszcze tam jest wisi a tu widownia się zapełnia. Za mała sala a ludzie za szybko wchodzą no i te 30 minut a potem znowu 120 minut koncert..a jak ją ktoś kupi?
Dobra... koncert start, światełko, suwaki, jedziemy, dobrze idzie. Jestem mistrzem - myślę sobie - potrafię jednocześnie machać heblami i pisać SMSa do sprzedającego że biorę ją, wysłano.. uff.. koncert trwa. Grają super i nagle wielki finał koncertu. Wszystko dobrze się skończyło! Sprzedający odpisał że zdzwonimy się jutro rano...
Tak to było panie doktorze...
[PRZEPRASZAM ZA BEZSENSOWY WSTĘP ALE NIE MOGŁEM SIĘ POWSTRZYMAĆ]
A teraz trochę faktów.
- Laminat całkiem całkiem. Prawie bez pająków (na pierwszy rzut oka)
- Szyby przód i tył spękane więc trzeba będzie pomyśleć nad nowymi? Może płaska plexa?
- Suwadło najazdu stoi jak i cepka przez ostatnie 14 lat
- Podłoga?... Jakiś kret grał w niej w chowanego - do wymiany. Ale spoko i tak robimy izolacje i ogrzewanie
- Woda tu i woda tam... uchwyty, chyba płyta okna przedniego bo odkształcona uszczelka
- tapicerka wiadomo - standard
- Przyczepa stoi na flakach zaryta prawie pod oś, 2 cm od płotu i 50 cm od nieusuwalnych przeszkód tył i 0 do przodu- najlepiej jak by ją wysunąć w bok..Jak? Widlak?
- Nie ma czasu na widlaka bo jutro do wieczora MUSI wyjechać z terenu
- Brak numerów na ramie, tabliczka z krótkim numerem na urządzeniu najazdowym z numerem wpisanym w DR - ktoś miał już taką bajkę
- Tablice stare, czarne. Dowód oryginał z 1984 roku i oczywiście brak wpisów mas itp.
- Materace do wymiany.
- Budka stoi na amortyzatorach i jeśli żyją to nas to cieszy.
Tak więc nie jest kolorowo ale jeśli N132 do roboty to tylko ta okazja bo potem będą inne priorytety.
Reasumując:
1- Lekarz polecił Magnez Doppel herz 400mg z melisą i lawendą, witaminą B6,D i wapniem (Wolno tylko jedną tabliczkę).
2- Rano ubezpieczamy przyczepkę na moje dane ale stare blachy
2a Walczymy do wieczora żeby skorupkę wydłubać z dołka
2b Walczymy ze śrubami kół, stojącymi hamulcami
2c Walczymy z oświetleniem
3- Popisujemy umowę i jak się uda na własnych kołach (z E) jedziemy..
4- Dzwonimy do Niewiadowa i prosimy o wyciąg z homologacji.
5- Umowa, wyciąg z homologacji, stary Dowód rejestracyjny zawozi mnie do Wydziału Komunikacji (Dobrowolnie tam nie pójdę).
6- Przemiły urzędnik wysyła mnie z kwitem i budą do diagnosty
7- Diagnosta dobry człowiek nabija nowe dane zgodnie z homologacją na tabliczkę i wypisuje kwita.
8- Od diagnosty tajemnicze moce znowu zasysają mnie do urzędu gdzie już w teorii mogą wydać nowe bielutkie blachy?
9- Zmieniamy dane blach u ubezpieczyciela.
Czy dobrze myślę? Jaki koszt jest tej zabawy z tabliczkami?
Jeszcze jedno spostrzeżenie. Online u żadnego z ubezpieczycieli nie da się ubezpieczyć przyczepki... czekamy do rana.
W zasadzie większość normalnych ludzi nie pracuje w niedzielę więc i ja po przebudzance w niedzielny poranek odpalam FKN i co widzę? N132 i to w Warszawie...
W tym momencie spokojna przebudzanka się zakończyła. Od razu spocone ręce, załzawione oczy, przyspieszony oddech, szczypanie włosów i swędzenie paznokci.
Niekontrolowane skurcze i tiki w palcach ciągle trykają ekran telefonu w miejscu w którym akurat w serwisie który sprzedaje miliony różnych bardziej potrzebnych rzeczy do życia to nerwotik dociska "zadzwoń do sprzedającego".
Ania krząta się gdzieś po domu, z kuchni dochodzi aromat kawy a ja nie mogę wyjść z ataku, nie mogę się ruszyć i pomimo że rogówka w oczach od wytrzeszczu który zdawał się rozdzierać czoło dawno już wyschła ja ciągle wgapiałem się w przybyłą z nie wiadomo skąd ofertę.
Wtedy okazało się że praca w niedzielę jest jednak darem losu...
Ekran telefonu zaczął przybierać jak by metamorfozę z widoku N132 na jakieś niezrozumiałe dla mnie napisy typu "Połączenie przychodzące" i jakieś imię...
AAAaaaa to moja ukochana praca dzwoni! No tak dzisiaj koncert i w zasadzie powinienem już tam być... powinienem już tam być... powinienem?!!!
Czar prysł ! Panika, bieganie, poparzona od gorącej kawy gęba, boląca noga od zakładania jednak lewego buta na prawą nogę, kąpiel w ubraniu żeby było szybciej i już stawiam się po chwili z jeszcze parującą dynią w gotowości na próbę artystów przed koncertem.
Artyści jednak zacni, skład wymagający a tu w głowie galareta z żelkotu i żywicy z dodatkiem zamarzniętego butanu....N132...Warszawa...
90 minut próby i ustawiania, chyba to mamy.. 30 minut do koncertu... nic... luzik... Trzeba się skupić. No to zerknę sobie na OLXa...
Jeszcze tam jest wisi a tu widownia się zapełnia. Za mała sala a ludzie za szybko wchodzą no i te 30 minut a potem znowu 120 minut koncert..a jak ją ktoś kupi?
Dobra... koncert start, światełko, suwaki, jedziemy, dobrze idzie. Jestem mistrzem - myślę sobie - potrafię jednocześnie machać heblami i pisać SMSa do sprzedającego że biorę ją, wysłano.. uff.. koncert trwa. Grają super i nagle wielki finał koncertu. Wszystko dobrze się skończyło! Sprzedający odpisał że zdzwonimy się jutro rano...
Tak to było panie doktorze...
[PRZEPRASZAM ZA BEZSENSOWY WSTĘP ALE NIE MOGŁEM SIĘ POWSTRZYMAĆ]
A teraz trochę faktów.
- Laminat całkiem całkiem. Prawie bez pająków (na pierwszy rzut oka)
- Szyby przód i tył spękane więc trzeba będzie pomyśleć nad nowymi? Może płaska plexa?
- Suwadło najazdu stoi jak i cepka przez ostatnie 14 lat
- Podłoga?... Jakiś kret grał w niej w chowanego - do wymiany. Ale spoko i tak robimy izolacje i ogrzewanie
- Woda tu i woda tam... uchwyty, chyba płyta okna przedniego bo odkształcona uszczelka
- tapicerka wiadomo - standard
- Przyczepa stoi na flakach zaryta prawie pod oś, 2 cm od płotu i 50 cm od nieusuwalnych przeszkód tył i 0 do przodu- najlepiej jak by ją wysunąć w bok..Jak? Widlak?
- Nie ma czasu na widlaka bo jutro do wieczora MUSI wyjechać z terenu
- Brak numerów na ramie, tabliczka z krótkim numerem na urządzeniu najazdowym z numerem wpisanym w DR - ktoś miał już taką bajkę
- Tablice stare, czarne. Dowód oryginał z 1984 roku i oczywiście brak wpisów mas itp.
- Materace do wymiany.
- Budka stoi na amortyzatorach i jeśli żyją to nas to cieszy.
Tak więc nie jest kolorowo ale jeśli N132 do roboty to tylko ta okazja bo potem będą inne priorytety.
Reasumując:
1- Lekarz polecił Magnez Doppel herz 400mg z melisą i lawendą, witaminą B6,D i wapniem (Wolno tylko jedną tabliczkę).
2- Rano ubezpieczamy przyczepkę na moje dane ale stare blachy
2a Walczymy do wieczora żeby skorupkę wydłubać z dołka
2b Walczymy ze śrubami kół, stojącymi hamulcami
2c Walczymy z oświetleniem
3- Popisujemy umowę i jak się uda na własnych kołach (z E) jedziemy..
4- Dzwonimy do Niewiadowa i prosimy o wyciąg z homologacji.
5- Umowa, wyciąg z homologacji, stary Dowód rejestracyjny zawozi mnie do Wydziału Komunikacji (Dobrowolnie tam nie pójdę).
6- Przemiły urzędnik wysyła mnie z kwitem i budą do diagnosty
7- Diagnosta dobry człowiek nabija nowe dane zgodnie z homologacją na tabliczkę i wypisuje kwita.
8- Od diagnosty tajemnicze moce znowu zasysają mnie do urzędu gdzie już w teorii mogą wydać nowe bielutkie blachy?
9- Zmieniamy dane blach u ubezpieczyciela.
Czy dobrze myślę? Jaki koszt jest tej zabawy z tabliczkami?
Jeszcze jedno spostrzeżenie. Online u żadnego z ubezpieczycieli nie da się ubezpieczyć przyczepki... czekamy do rana.