Słońce zaświeciło, temperatura podskoczyła, to i u nas dalsze prace ruszyły.
Na pierwszy ogień poszło mycie przyczep z zewnątrz - miny przechodniów na widok drabiny na ulicy bezcenne. Więcej radości od nas miały jedynie przechodzące dzieci
Później przyszedł czas na demontaż środka (niestety większość zdjęć z niewiadomych powodów uległa uszkodzeniu i braki w tym zakresie zostaną uzupełnione dzisiaj). Wymontowaliśmy dwie części łóżka, dwie górne półki i zerwaliśmy resztki paskudnej tapicerki. Klejące się pozostałości gąbki są wszędzie... Rozkręciliśmy też prawie całą szafę i część łóżka do niej przymocowaną (tu nas zastała jednak ciemna noc i jeden - ostatni(!) - wkręt, który się wyrobił i nie chce się wykręcić)... Wkręty i śruby na płaski śrubokręt to największe zło...
Przyszedł czas pozbyć się rozbudowanej instalacji na 230V
Demontując wszystko znaleźliśmy też zaginiony skarb:
w postaci jednego buta (rozmiar nieznany) oraz kluczyka od zamka drzwi (na dnie szafy). Już co prawda kluczyk nie jest potrzebny po wymianie bębenka zamka drzwi na nowy, ale i tak cieszy. Może kiedyś się przyda. Podpisany "budowa metalowców".
Jednocześnie przy pomocy kumpla zdemontowany został całkowicie najazd, a następnie rama w miejscach mocowania została potraktowana sprayem zabezpieczającym:
Niezbędne wyposażenie na przyszłość, jakby ktoś chciał demontować oporny najazd:
- szlifierka kątowa - sztuk 1,
- tarcza do cięcia metalu - sztuk 2 (jedna rozleciała się w drobny mak podczas cięcia),
- przedłużacz - 10 metrów,
- przedłużacz - 3 metry,
- szczypce Morse'a - sztuk 1,
- jeden kolega
Plan na dzisiaj (wersja minimum):
zdemontować resztę mebli i półek + sprawdzić lodówkę